PRZEMIENNOŚĆ

Jest to teren zupełnie płaski, porośnięty nisko, tak że otulina nie stanowi schronienia dla żadnych stworzeń większych niż marwile czy onaki. Poza tym jest bardzo suchy, więc wszystko, co tu rośnie i żyje, też jest suche, skarlałe, niewydarzone. Taki był od zawsze i wydaje się, że na zawsze takim pozostanie.

Czasem zapalają się tu i gasną zorze. Przybiegają tu nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd odbiegają wiatry. Zdarza się, że z góry prószy srebrzysty pył, później usuwany przez kolejne powiewy, że zorze zapalają jakieś odblaski, odbicia, które przez moment istnieją. Wydaje się, że tak będzie już zawsze.

I oto któregoś dnia wiatr przygania chmury i spada ulewny deszcz.Woda zadziwiająco szybko wsiąka w podłoże i wszystko, co tu rośnie, najwidoczniej nie zdąża doznać jej dobroczynnego działania. Nie następuje żaden gwałtowny przyrost ani nawet zmiana kolorytu.

Mija trochę czasu i na tej płaskiej przestrzeni zaczynają wyrastać pagórki. Początkowo niewiele, ale ich ilość stopniowo się zwiększa. Wygląda to tak, jakby pochłonięta wcześniej przez glebę woda próbowała się teraz z niej wydostać, a swoje daremne próby podejmowała w różnych miejscach i wielokrotnie. Proces ten przebiega w sposób ciągły i wkrótce cały teren jest pagórkowaty. Nic nie zostało z jego rozległej płaskości.

Nie jest to koniec przemian, bo wciąż rosnące, choć teraz już dużo wolniej, pagórki w pewnym momencie zaczynają oddychać. Oddychają głęboko, powoli, każdy w swoim rytmie. I wszystko na tym do niedawna spokojnym obszarze staje się przedziwnie ruchliwe, zmienne – wprost nie do wytrzymania.