Sejo

Sejo łagodnie poruszając kończynami płynie przez powietrze. Płynie pośród zapachów i migotliwych odblasków, zanurza się w falujące, rozedrgane obszary i wychodzi z nich osypany srebrzystym pyłem. Unosi się w górę odurzony aromatem, zadziwiony sobą i tym co wkoło. Pionowo wznosi się coraz wyżej – gdzie świetliściej i dźwięczniej. Warto tu być!

Wykonuje kilka płynnych ruchów i potrąca ton wysoki, przejmujący. Zamiera. Trwa. Współistnieją. Nadbiega ton drugi – niższy. I następny – błękitny. We trzy splatają się w misterny warkocz. Opadają w gorzkosłodki zapach – gęsty, obezwładniający.

Sejo zaś spiralnym ruchem odpływa ku górze i obracając się coraz szybciej stwarza świetlisty wir – mikrokosmos, w którym po własnych orbitach krążą planety blasków.

Zatrzymuje się. I stworzony przez niego układ ulega gwałtownej dezintegracji. Chaotyczne zderzenia planet pobrzmiewają jak szklany śmiech.

Chwila trwa, przemija, rozpada się na chwilki.

Na pył czasu, z którego rodzą się marzenia.

Sejooo!

To marzenie.

Jesteś marzeniem.