TWARZE

Fale marszczą się ruchliwie, lśnią czerwienią. Można odnieść wrażenie, że w wodzie pali się ogień. Stoją zaskoczeni, patrzą.

Nie potrafią odkryć źródła tego zjawiska. Na pewno nie jest to odblask pochodzący z zewnątrz. Jego przyczyna tkwi gdzieś w głębi. Może nawet w samej strukturze wody.

Po chwili na powierzchni zaczynają się tworzyć nieduże bąble. Kiedy osiągną pewną przewidzianą dla siebie wielkość, pękają, plując czerwonymi kroplami. Jeden tylko nie decyduje się na samobójstwo. Rośnie, mimo że osiągnął rozmiar dwa razy większy niż inne. I rośnie nadal, gdy jest większy dziesięciokrotnie, a nawet dwudziestokrotnie.

Wtedy w jego płomiennym wnętrzu dostrzegają kilka potwornie zniekształconych krwawoczerwonych twarzy i porażeni strachem dopiero po dłuższej chwili się orientują, że to tylko ich własne, zmienione przez ruchliwą, kulistą wypukłość, odbicia.