Spotkania pierwsze

Pierwszego, tej wiosny, bociana napotkałam, jak stał bezradnie na łące z przekrzywionym łebkiem, próżno wypatrując jednym okiem nieobecnych jeszcze żab. A wkrótce dostrzegłam dwa inne zataczające na niebie ogromne koła, jakby dopiero co przyleciały z ciepłych krajów i poszukiwały szczęśliwego miejsca na gniazdo.

Pierwszą rozkwitłą jabłonkę zauważyłam z okna autobusu. Po wczorajszym deszczu zakwitła niebywale obficie, całkiem różowo i puchato. Jedyna taka wśród innych, którym najwyraźniej mniej śpieszno do zapylenia i owocowania.

Pierwszy raz, w tym roku, usłyszałam kukułkę, kiedy na szczęście miałam w kieszeni pewną okrągłą sumkę, i to ze sprzedaży własnych książek. Ucieszyłam się, bo – byle tak dalej, byle tak latem, jesienią i zimą. Aż do następnej wiosny i następnej przemądrej kukułki, która zakuka, kiedy będę miała w kieszeni jakąś przyzwoitą porcję gotówki.