Konwalie

Dochodzi północ. Dziewczyna z twarzą pełna skrzydlatej radości, o oczach bardzo okrągłych i w zbyt jasnej oprawie o za dużych ustach, niesie związany wąską wstążeczką bukiecik konwalii.

Trzyma te kwiaty w obu dłoniach jak relikwiarz – przed sobą, blisko serca. Skręca za róg i na moment zatrzymuje się przed witryną jubilerskiego sklepu. Wystawa jest wyłożona granatowym aksamitem i pięknie się na nim prezentują: srebrna cukiernica, komplet platerowanych łyżeczek, wazon z czerwonej laki i rząd pudełek z pierścionkami. Drugi od prawej to wąska złota obrączka z jednym brylancikiem, który mruga tęczowym blaskiem wydobytym przez chybotliwe światło wiszącej nad sklepem latarni. Dziewczyna uśmiecha się do lśniącej kropelki i idzie dalej. Mija sklep spożywczy, księgarnię, fryzjera, znowu przystaje. Tym razem jej wzrok przyciągnęły trzy manekiny w wiosennych kreacjach. Ten siedzący jest w eleganckiej garsonce z białego bistoru o kimonowej górze i pozakładanej w fałdy szerokiej spódnicy. Manekin ma przechyloną głowę i dziewczyna oglądając strój, mimo woli przechyla głowę w ten sam sposób. Odchodzi, jakby nieco zrażona wysokością ceny dyskretnie ustawionej obok modelu. Mija skąpo oświetlone wystawy sklepu z rowerami i małą ciastkarnię, po czym staje przed szybą, za którą panoszy się komplet wypoczynkowy: stolik, wersalka i dwa fotele obite beżowym rypsem w jesienne brązowe i czerwone liście. Ogląda uważnie zawiły wzór i lśniący blat stolika, podnosi ku górze niesiony bukiecik, zanurza twarz w woni kwiatów.

Teraz idzie nieco szybciej, a razem z nią – raz przed nią, raz z boku, raz za nią – biegnie cień. A chwilami, tam gdzie światła latarń się krzyżują, nawet dwa cienie. Oba w uniesionych ku górze dłoniach trzymają niewielkie ciemne bukiety.

Dziewczyna dochodzi do domu pod numerem dziewiętnastym. Wbiega na trzecie piętro. Krótki dzwonek. Drzwi mieszkania otwiera i zamyka za nią ojciec. Stają naprzeciw.

– Ty kurwo!

Ojciec wyrywa jej z rak kwiaty, rzuca na lśniący jak lustro, wyczyszczony pracowicie przez matkę parkiet i przydeptuje.

– Ty kurwo! – mówi i uderza córkę w twarz.