Cykoria wielookim uwodząc błękitem
— nie nieba, własnym, ze szczyptą fioletu —
poprzez rzęsy spogląda płochliwie w twarz słońca.
Dopiero wieczór zamyka jej oczy,
obmywa rosą,
aby rano mogły
znowu niebiesko popatrzyć dokoła.
Znowu zachwycić.
Już dwoje oczu błękitnych potrafi
zajrzeć w głąb serca.
Cóż dopiero czworo albo siedmioro!