Tryptyk anielski

Anioły piękne, arfy złotowłose,
chodząc po niebie potrącają gwiazdy.
Błądząc po Ziemi – do snów ludzkich wchodzą.
Wymiatające białymi skrzydłami
pył trosk codziennych
na krawędzi jawy klękają,
sypiąc kwiaty zapomnienia.
A w tym przyklęku pokory się uczą.
By kiedy wrócą na niebieskie drogi,
unieść ze sobą mgłę ziemskiego smutku.

Anioły smutne – w odzieży zszarganej,
zakłopotane,
nierozumiejące,
pył ciułające po gwiezdnych bezdrożach
Niebios błękitnych, królestwa Bożego,
tęskniąc ku Ziemi
pochylają nisko swe białe czoła,
smak łez czując w ustach.
Ręką zgarniają strzęp anielskiej szaty,
przez której dziury gołe świta ciało.

Anioły śmieszne – niezdarnie rzezane
tanim kozikiem z lipowego drzewa –
mają bezmyślne, nieco krzywe twarze,
skrzydła spuszczone smutno ku dołowi,
szateńkę zgrzebną, krajką przepasaną,
nóżeńki bose – zimno im na śniegu –
„Gloria!” – śpiewają drewnianym głosikiem.
„Gloria! Gloryja in excelsis Deo!”