Jak Mróz walczył z Ciepłym Wiatrem
Wszystkie dzieci wiedzą, że Zima ma swój lodowy pałac na biegunie północnym. Do Polski przyjeżdża w gościnę tylko na trzy miesiące w roku, żeby zakryć śniegową pierzynką ziemię. Niech się ziemia dobrze wyśpi, niech odpocznie przed ogromnym wysiłkiem, jakim jest wykarmienie nowych roślin w czasie kolejnej wiosny, lata i jesieni.
Ale pewnego roku Zima tak wesoło zabawiała się z dziećmi w śnieżki, zjeżdżała z górki na sankach i tańczyła na łyżwach po zamarzniętych rzeczkach i jeziorach, że wcale nie miała ochoty wracać na biegun północny.
„Niech no Wiosna jeszcze trochę zaczeka. Jeszcze zdąży przyjść” – myślała.
Ale Wiosna nie mogła dłużej czekać.
„Nie zdążą mi pozakwitać drzewa. Nie zdążą wykluć się pisklęta. Nie wzejdą w porę zboża” – martwiła się.
„Nie martw się, Wiosno – rzekł Ciepły Wiatr. – Pofrunę na ziemię i przepędzę Zimę. Niech wraca do swojego lodowego pałacu”. Jak powiedział, tak zrobił.
Widzi Zima, że Ciepły Wiatr zaczął topić jej śniegowe bałwanki. Już nie da się ślizgać na stawie. Już na górkach sanki zawadzają o ziemię.
Zła, do walki z Ciepłym Wiatrem posłała Mróz.
Stanął na polu rycerz Mróz w lodowej zbroi. Nadleciał spod nieba Ciepły Wiatr – będą walczyć.
Szczęka lodowy miecz Mrozu o gorący miecz Ciepłego Wiatru. Biją się, aż wiruje śnieg, co leżał na polu. A im dłużej się biją, tym bardziej rozgrzewa się Ciepły Wiatr i jego miecz. Stopił się lodowy miecz Mrozu. Nadtopiła się jego zbroja. Będzie teraz musiał odlecieć na daleką północ, ukuć nowy oręż.
I tak zima rada nierada zabrała na sanie swojego bezbronnego rycerza i odjechała na północ.