O BRZÓZCE
Ta brzózka mnie zachwycała. Korę miała dużo gładszą i bielszą niż wszystkie inne. Była ode mnie dwa razy wyższa, choć skończyłam już siedem lat. Pień jednak miała cieniutki. Mogłam go objąć obu dłońmi. Jej czuprynkę z gałązek, ozdobioną zielenią jasnych, trzepotliwych listków, każdego dnia starannie rozczesywał wiatr. Stała w towarzystwie wielu młodych brzóz, a wyróżniała się spośród nich, jak księżniczka spośród dworek. Była piękna.
Ile razy przechodziłam obok, witałam ją i delikatnie głaskałam białą korę. Tak rosłyśmy obie w pobliżu siebie. Z każdym miesiącem byłyśmy większe i większe.
Tak się jednak złożyło, że musiałam wyjechać z rodzicami do innej miejscowości, rozstać się z ulubionym drzewkiem. Na pożegnanie pod brzózką zakopałam podarunek — mały błyszczący medalionik zamknięty w znalezionej nad rzeką muszelce. „Pamiętaj o mnie” — powiedziałam. Brzózka zakołysała czuprynką gałązek. Byłam pewna, że mówi: „Tak, tak, tak!”
W to miejsce wróciłam po dwudziestu paru latach. Chciałam odwiedzić brzózkę. Gdzie dawniej był młodziutki zagajnik, rósł brzozowy las. Wszystkie drzewa były ode mnie dużo, dużo wyższe. Na próżno się rozglądałam, czy któreś z nich nie wyróżnia się bielą i gładkością kory. Albo może ma czuprynę gałązek piękniejszą niż pozostałe. Nie umiałam rozpoznać swojej ulubienicy, odnaleźć jej wśród innych brzóz. Nie wiedziałam, która z nich jest właścicielką mojego medalionika ukrytego w muszli.
A ona?
Jak myślicie?
Czy ona mnie poznała?