TANIEC

Maleńki ogień, raczej ogieniek. Nie wiadomo, skąd się wziął. Czy to efekt samozapalenia, czy powstał ze zbłąkanej iskry. Tli się uparcie i na tyle długo, że jego otoczenie wysycha i też zaczyna płonąć.

Teraz ogień jest większy. I weselszy. Wszystkiemu co dokoła, psotnie pokazuje czerwone języki, proponuje wspólną zabawę, stopniowo wciąga do tanecznego kręgu.

Krąg rośnie. Zaczyna śpiewać. Huczy, potrzaskuje, sypie iskrami. Cóż za taniec! Ile żywiołowej radości! Jakie piękno!

Z kręgu w różne strony, promieniście, zaczynają wybiegać korowody tancerzy. Śmiało zagarniają coraz dalsze przestrzenie. Tworzą kolejne koła. Wytyczają nowe szlaki. Wielki taniec ognia – wszechogarniający.

I wkrótce płonie cały świat.