Kaprysy wiosenne
Rano chmurno, mokro, wietrznie. Po niebie truchtają stada jasnoszarych chmurek tak gęsto, że ni skrawka błękitu. Deszcz pokropuje rzadko, od niechcenia – byle się nazywało, że pada. Wieje silny wiatr. Mimo woli nasuwa się porównanie z jesienią. Ale zapach nie taki i nie takie odcienie rozmaitych zieloności i… Po prostu wiosna się zabawia, przymierza sukienki siostry.
Do południa już się jej znudziło. Złapała za niebieski szal naszyty gęsto lekkimi piankami obłoków. Eksperymentuje przysłaniając nimi ostro świecące słońce. Co je przysłoni – świat przygasa, jednolicie zielenieje. Co odsłoni – barwy nasycają się intensywnie. Na osłonecznionych trawnikach zarysowują się ostro cienie drzew bezceremonialnie poszarpywanych przez wiatr. Bo wiatr wciąż silny. W miarę jak zamiata swoją miotłą powierzchnię stawu, woda smugami zamienia się w ruchliwe srebrzystości. Jakby ktoś z góry rzucał garście drobnych monet, a te zapadały w głąb, polśniewając.
Na alejki wiatr postrącał kwiaty z kasztanowców. Idę po tych kwiatach niby ksiądz na procesji Bożego Ciała.
Nikt dotychczas nie słał mi kwiatów pod nogi. Dzięki ci, wietrze! Moja wdzięczność będzie cię ścigać.
Idę i wyobrażam sobie, jak moja wdzięczność ściga po świecie wiatr. Dziś polecą na południowy wschód. Dokąd uda się im dolecieć? Na Ukrainę? Do Grecji? A jutro gdzie? Gdzie jutro poleci dziś goszczący u nas wiatr? Może wcale nie tak daleko? Na przykład zachce mu się pokołysać wierzchołkami jodeł na Roztoczu. Przeczesać nad Tanwią podrośnięte trawy. Potem nagle zawróci, chcąc łąkę roztoczańską porównać z tą nad Bystrą. Wtedy to spotkam ponownie, na moment, moją goniącą za wiatrem wdzięczność, która jednak zaraz znowu za nim pobiegnie, by zgodnie z przyrzeczeniem nadal go ścigać.
Przed wieczorem niebo absolutnie błękitne. Ani chmurki. Rozkwitłe krzewy pachną bez umiaru, bez opamiętania. Wiatr wieje nadal – jedyna stała tego dnia. Słońce świeci z ukosa. Jeszcze trochę, zarumieni się, zacznie układać do snu.
No cóż, ja pewnie też – bez rumienienia jakoś się obejdę.
Słowiki zaczną wkrótce zanosić się rozgłośnie – wytrwale – rozgłośnie. Zasnę.
Będę śniła, że stąpam po kwiatach.