22

26 maja Hanka z rana dzwoni do Ewy do pracy.

– Spełnienia marzeń, Ewelino. Wszystkich!

Ewa odpowiada dopiero po chwili.

– Nie masz pojęcia, Haniu, jak mnie wzruszyłaś. Głupio się to zaplątało. Nawet nie mogę was zaprosić na imieniny. Tak mi czasem ciebie brakuje.

Hanka milczy, cóż ma odpowiedzieć? A tamta:

– Mam pomysł! Mogę urządzić imieniny u was? Zaprosimy Aldonę i Michała. Dzisiaj. Dobrze? Zagoń chłopców, żeby wcześniej odrobili lekcje. O piątej zaczniemy przyjęcie. Przyjdę ze stertą ciastek i z czym tam się jeszcze da.

– Przychodź! Czekamy, solenizantko. Dopiero Jurek i chłopcy się ucieszą.

Potem myśli: Czy Tomasz wie, że dzisiaj Ewy imieniny? Czy Tomasz wie, dlaczego Ewa już go do nich więcej nie przyprowadza? Skoro Ewa nie chce ich do siebie zaprosić, to znaczy, że są razem albo przynajmniej tyle, że Tomasz ma tam prawo wstępu o każdej porze. Dzwoni jeszcze do Jurka, żeby przypadkiem nie został w pracy i kupił solenizantce jakiś podarunek (ona sama prezent dla Ewy ma).

Wracając ze szkoły Hanka robi zakupy i nagle przed sklepem spożywczym twarzą w twarz staje z tym kulejącym mężczyzną o nawiedzonych oczach, którego spotkała dwa miesiące temu na skwerze. Wita go radosnym uśmiechem i on wita ją uśmiechem – nieśmiałym, trochę smutnym. Może go wyminąć i pójść, ale nie ma na to ochoty, wiele razy o nim od tamtej pory myślała. Podejmuje decyzję.

– Jeżeli pan ma czas, zapraszam na przyjęcie.

Nie widać po nim, żeby był zaskoczony. Kiwa głową na zgodę, zawraca, idzie z Hanką i po chwili bierze od niej jedną z wyładowanych siatek. Sposób, w jaki przyjął jej zaproszenie, powoduje, że i Hance już nie wydaje się ono niezwykłe. Woła z podwórza chłopców, żeby wzięli się do lekcji. Patrzą ciekawie na jej zarośniętego, zaniedbanego towarzysza. Ten się z nimi wita:

– Cześć! Jestem Paweł.

– Po odrobieniu lekcji przygotujcie dla cioci Ewy laurki, dziś jej imieniny, urządzamy dla niej przyjęcie – mówi Hanka do chłopców.

Paweł nadal nie okazuje zdziwienia, że zaproszono go na imieniny osoby zupełnie mu nie znanej. Idzie z Hanką do kuchni i siada przy stole, gdzie ona zaczyna szykować kanapki. Pięć pierwszych podsuwa jemu, on jednak zjada tylko dwie, natomiast z wyraźnym zadowoleniem obejmuje obu dłońmi szklankę ze świeżo nalaną herbatą. Aż się Hanka zdumiewa, bo przecież szklanka bardzo gorąca. Po chwili wraca Jurek. Obecność Pawła przyjmuje zupełnie naturalnie, wita się z nim przyjaźnie, wstawia do wody żonkile dla Ewy.

– Mam jeszcze dla niej to…

Wyciąga małą kamionkową czarkę, jedną z tych pięknych rzeczy, które tylko on potrafi gdzieś znaleźć. Pomaga w robieniu kanapek i widać głodny podjada kąski.

Potem Michał przywozi Aldonkę i Ewę razem z zakupami. Ustalają, że życzenia złożą Ewie dopiero po przygotowaniu przyjęcia. Mężczyźni zostają z kuchni wyproszeni razem z Aldoną, która ze względu na obecną tuszę nie bardzo się tutaj mieści. Hanka z Ewą szaleją jeszcze koło pół godziny i wszystko jest gotowe. Zastawiają stół. Następuje uroczysty moment składania życzeń i wręczania prezentów. Aldona ma dla solenizantki oryginalny naszyjnik. Michał pęczek fiołków, chłopcy wymalowali laurki, Hanka podaje Ewie kopertę.

– Zajrzysz dopiero w domu – mówi.

Na końcu podchodzi do Ewy Paweł. Wyciąga ku niej obie ręce i ona, po chwili wahania, kładzie na jego dłoniach swoje. Stoją tak przez pewien czas w milczeniu.

– Będziesz miała to swoje dziecko. Syna.

Ewa oblewa się rumieńcem. Nerwowy, krótki śmiech.

– Dziękuję wam, kochani – mówi do wszystkich. – Siadajmy do stołu.

Po zaspokojeniu pierwszego głodu dysponuje:

– Teraz tańce. Zamawiam sobie u każdego po jednym.

Artek rzuca się do obsługiwania gramofonu. Ustalają kolejność. Partnerów Ewa wybiera sobie sama. Hankę prosi do tanga i tańczy jako mężczyzna.

– Pamiętasz, Haniu?

To ona uczyła Hankę tańczyć. Jeszcze tego samego roku, kiedy siadły w jednej ławce. Przed wiosennym balem w szkole. Z Misiem i Artkiem Ewa wykonuje żywy dyskotekowy taniec, z Jurkiem wiruje w walcu, Aldonę zaprasza do bostona (potem Aldonę zastępuje Michał), w końcu staje przed Pawłem, a Artek nastawia rumbę. Paweł chyba wcale nie umie tańczyć, ale bez odrobiny skrępowania wykonuje oszczędne ruchy, pozostawiając partnerce całe namiętne krążenie wokół siebie, jakie ten taniec charakteryzuje. Tak. Ewa zawsze dobrze tańczyła, ale teraz emanuje z niej coś, co można by określić jako kobiecość triumfującą, a co powoduje, że mężczyźni patrzą na nią zafascynowani i Michał, i niestety także Jurek. Hanka przychwytuje spłoszone spojrzenie Aldony. Idzie i wyłącza adapter.

– Dość tych tańców. Kto jeszcze kawę? Kto herbatę? – pyta wesołym tonem próbując zmienić nastrój.

Zdaje się, panowie mają jej za złe tę ingerencję. Nie zwraca na to uwagi. „Wystarczy, że masz Tomasza” – mówi w myśli do Ewy.

A tamta już wkrótce niespokojnie zerka na zegarek, już chce odejść, w końcu prosi Aldonę i Michała:

– Odwieziecie mnie z tym wszystkim?

– Oczywiście.

Ewa zbiera swoje prezenty, zaczyna się żegnać z Hanką, z Jurkiem, z chłopcami, wreszcie podchodzi do Pawła, całuje go w policzek. Wychodzą.

Paweł stoi i patrzy w ziemię. Potem pyta:

– To siostra? Przyjaciółka? Bądź dla niej dobra! – A po chwili: – Już pójdę.

Jurek i chłopcy odprowadzają go do przedpokoju. Jurek mówi:

– Wpadnij kiedyś, jak będziesz chciał.

Trzaskają drzwi.

Nieco później Hanka myśli, że pewnie Ewa dotarła już do domu i ciekawa otworzyła kopertę z jej prezentem. Ten prezent – to amatorskie zdjęcie ich klasy, już nie pamięta gdzie i przez kogo zrobione, odnalezione przez Hankę miesiąc temu. Na tym zdjęciu w pierwszym rzędzie stoją obok siebie Ewa i „Cynamon”.