Pewnego grudniowego dnia budzimy się i widzimy, że z nieba sfruwają malutkie białe śnieżynki. Cóż za radość! Biegniemy do okna. Niestety, śniegu nie ma. Rozdeptany, rozjeżdżony, zamienił się w błoto. Tylko na trawnikach trochę go leży, ale i tutaj pewnie niedługo się rozpuści.

I rzeczywiście, kiedy wracamy z przedszkola, nie ma śladu po dzisiejszym śniegu. Za to w domu czeka na nas zmartwionych Złota Babuleńka z pyszną szarlotką i opowieścią –

O dwu śniegowych gwiazdkach

Po jesiennym niebie biega zawsze dużo chmur. Jedne są jasnoszare, drugie zupełnie ciemne, a wszystkie chętnie płaczą deszczem. Może dlatego, że szarpie nimi i przegania je w różne strony silny jesienny wiatr? A może jest im smutno, bo ludzie ich nie lubią i mówią:

– Patrzcie, jak dzisiaj nieprzyjemnie. Jakie brzydkie chmury zakryły niebo.

Tak więc chmury często płaczą. Jedne ulewnym deszczem, inne długotrwałą drobną mżawką.

Aż któregoś dnia z dalekiej północy rozpoczyna swoją doroczną podróż w nasze strony królowa Zima.

Przodem wysyła Mróz, aby przygotował ziemię na jej przybycie. Mróz przylatuje na skrzydłach północnego wiatru. Zamraża parę kłębiącą się na niebie chmurami. Zaczyna padać śnieg. Ten pierwszy zwykle się topi i Mróz musi się dobrze napracować, zanim rozścieli biały dywan na przyjęcie królowej Zimy.

Pewnego razu Mróz dopadł dużej szarej chmury. Utkana z pary suknia pod zimnym tchnieniem zaczęła bieleć, przemieniać się w śnieg. Na samiuteńkim brzegu chmury Mróz wyhaftował dwie przepiękne Śniegowe Gwiazdki.

Każda z nich była inna. Patrzyły na siebie wzajemnie z zachwytem.

– Jakaś ty piękna, siostrzyczko!

– To ty jesteś piękna!

– Będziemy zawsze razem, chcesz?

– O, tak!

Obie lśniły srebrem, a każda z nich miała misterny, niepowtarzalny wzór.

Kiedy Mróz zamroził całą chmurę, ta zaczęła opadać śniegiem na ziemię.

– Lecimy, lecimy!

– Fruniemy, fruniemy!

Śpiewały spadające tuż obok siebie dwie Śniegowe Gwiazdki.

Już były blisko ziemi. Zobaczyły drzewa. A wśród drzew stały dzieci i roześmiane patrzyły do góry na padający śnieg. Były to przedszkolaki na spacerze w parku.

I zdarzyło się, że jedna z gwiazdek spadła na zieloną gałązkę choinki.

– Och! – krzyknęła do drugiej. – Gdzie fruniesz, siostrzyczko! Zatrzymaj się!

Ale druga gwiazdka spadała niżej i niżej, aż w końcu trafiła na ciepły nosek Leszka przedszkolaka i zaraz na nim stopniała.

Ta pierwsza, co zawisła na gałązce choinki, lśniła na niej przez kilka dni i doczekała tam Nocy Wigilijnej.